Co firma może zrobić z efektywnością, gdy panuje epidemia.
Inspiracją do tego artykułu stała się pewna reklama, zasłyszana niedawno w radio.
Przytaczając tą reklamę niezbyt dokładnie:
– (Klient) – Czy ma pan towar?
– (Producent) Tak.
– (Klient) Świetnie. Wobec tego poproszę 10 razy więcej i 10 razy szybciej niż zawsze.
– (Producent) Doskonale. W jedno czy 10 miejsc?
W ilu naszych firmach bylibyśmy w stanie odpowiedzieć tak odważnie na pytanie klienta?
Epidemia koronawirusa weryfikuje brutalnie procesy naszych firm, a jeszcze ostrzej potraktuje strategie, na których się dotąd opieraliśmy:
- Globalny łańcuch dostaw nagle został poważnie zagrożony,
- Firmy, zamienione w montownie, uzależniły swoje istnienie od dostawców oddalonych o tysiące kilometrów,
- Zdolnych wyprodukować dużo, tanio, ale na „za trzy miesiące” i z mankamentami jakościowymi, które po prostu trzeba akceptować.
- A co teraz dzieje się w naszych działach zaopatrzenia? Gdzie szukamy alternatywy dla Chin? W Malezji?
- Czy coś to naprawdę zmieni? Oczywiście nie wrócimy już do czasów, gdy firma była w pełni samodzielna. Posiadała swój dział obróbki, odlewnię, lakiernie, montaże i oczyszczalnię ścieków.
Uzależnione od dostaw montownie koncernów nie są w stanie się zmienić w wyobrażalnej perspektywie. Nagrodzone wysokimi premiami dla prezesów i poparte analizami „make or buy” strategie zglobalizowały przemysł. Zmiany tu są prawie niemożliwe bez rewolucji w technologiach wytwarzania.
Samodzielność elastycznych poddostawców
Gdzie więc tu szansa i dla kogo?
Jakiej korzyści w doskonaleniu wydajności szukać w świecie, który nagle zaczął zdawać sobie sprawę ze słabości strategii, z których uczynił podstawę swojego dobrobytu?
Ostatnie 30 lat polskiego przemysłu to brutalne zderzenie centralnie zarządzanych i planowanych firm, których zadaniem było zabezpieczenie konkretnych segmentów gospodarki narodowej z koncernami rywalizującymi od dziesięcioleci na światowych rynkach. Koncerny nauczone szukania szans, rynków i klientów w każdym zakątku świata, nauczone walki i umiejętności przystosowywania się, raczej nie miały wówczas problemów w tym starciu.
Nasze firmy, często ze świetną kadrą, pomysłami ale z fatalną organizacją, bez świadomości marnotrawstwa zasobów i czasów, a przede wszystkim bez elastycznych strategii nie miały szans przetrwać w pierwotnej formie.
Polskie firmy to obecnie w dużej mierze poddostawcy. Weterani elastyczności i redukcji kosztów. Przygotowani do produkcji zarówno serii jak i pojedynczych egzemplarzy. Nadzorują jakość i zapewniają identyfikowalność wszystkiego co robią.
Przetrwali zderzenie z rynkiem w latach ‘90 i od zawsze działają w otoczeniu, które oceniane jest na szarym końcu rankingów oceny przyjaznych biznesowi gospodarek.
Wydajność naszą szansą
Nie jesteśmy w stanie rywalizować skalą z Chinami, ale jesteśmy bliżej w łańcuchu dostaw.
Mamy zazwyczaj wyższą jakość, chociaż niestety, nie posiadamy własnych marek.
Jesteśmy w stanie wytworzyć dużo, szybko i w różnorodnym zakresie asortymentu.
Co zatem zrobić, żeby właśnie teraz, gdy cały świat wpada w coraz większą panikę, poprawić pozycję naszych firm? Co zrobić, gdy cały świat logistyki martwi się, jak zapewnić zasilanie łańcuchom zaopatrzenia?
Otóż, gdy zadzwonią i zapytają o towar, wówczas musimy odpowiedzieć:
„Tak, mamy i możemy szybko mieć 10 razy więcej.”
Jednak , aby móc udzielić takiej odpowiedzi potrzebujemy pewności co do zdolności naszego systemu produkcyjnego, dostępności maszyn i poziomu jakości.
Jak nabrać takiej pewności?
Odpowiedzi już dawno udzielił klasyk, czyli Peter Drucker:
„You can’t manage what you can’t measure”.
Nasza szansa w obecnych trudnych czasach to kontrolowanie zasobów i dbanie o nie, a w szczególności dbanie o ludzi.
Kontrola to także element dbałości (pamiętacie po co czyści się maszyny?).
W Chinach i w krajach objętych epidemia to właśnie brak ludzi spowodował zaprzestanie działania.
Stąd, pomimo całej paniki nawet nie myślmy o tym, żeby właśnie teraz „ciąć koszty” i pozbywać się ludzi!
Za chwilę może okazać się, że zaczniemy ich tracić, bo zaczną chorować, będą poddawani kwarantannom, dostaną powołania do Terytorialsów, Rezerwy Armii i Straży Pożarnej.
Praca ludzi to teraz najcenniejszy zasób, który trzeba chronić i nadzorować.
Gdy chmury opadną to właśnie te firmy, które zachowają najlepiej swoje zdolności wytwarzania znajdą się na czele peletonu posiadając:
– towar w magazynie,
– i zdolności do przestawienia się na inny asortyment,
– gdy wokół logistycy będą z rozpaczą łatać pozrywane łańcuchy dostaw.
Wtedy Wy, z uśmiecham odpowiecie:
„Mam od ręki, a 10 razy więcej może być za chwilę”.
Zyskają te firmy, które utrzymają zdolności przerobowe
To może być czas dla naszych fabryk. Jesteśmy silniejsi o 30 lat hartowania się na rynkach. Jesteśmy silniejsi o Lean, który adaptujemy z rozsądkiem i oparciem o polską zdolność do improwizacji.
To może być wielka szansa. Przełomowe chwile zawsze takie są, ale wymagają od nas rozsądku i trzymania się zasad, wartości, a przede wszystkim utrzymania się w swoich zespołach.
Jak wspierać i kontrolować procesy produkcji? 3 proste rady.
1. Kontroluj działanie maszyn na żywo, reaguj i monitoruj każdy przestój (przykład z firmy FitMech – dostawcy czujników monitorowania maszyn)
- Kontroluj postępy zleceń, nadzoruj mierniki, koszty i każdą minutę zmarnowanego czasu, przestoju i wydajności
(Przykład z firmy FlowVision Consulting – dostawcy systemu rejestracji postępów produkcji i nadzoru zasobów produkcyjnych)
- Angażuj załogę, udostępniaj wyniki pracy i nie wstydź się omawiać problemów z pracownikami
(Tablice zespołów produkcyjnych – to możesz mieć od zaraz lub zapytaj nas o wsparcie)
* dla uważnych: projekt przykładowej tablicy prześlemy jeśli polubisz artykuł w LinkedIn i napiszesz komentarz.