[Gdzieś w fabryce. Narada produkcyjna.]
-Znowu spóźniliście się z produkcją!
– Nie mieliśmy żadnych szans. Żeby zmieścić się w terminie i zdążyć z malowaniem u poddostawcy, transportami i montażem, produkcja musiałaby się skończyć tydzień po wydaniu zleceń i rysunków…
-No i tak trzeba było zrobić. Na wszystko mięliśmy trzy miesiące. To duży kontrakt i ważny klient, dzięki któremu opłacamy nasze pensje.
– Oczywiście. Tyle, ze miesiąc trwało przygotowanie dokumentacji, przez kolejny spływały materiały. O nietypowych narzędziach i pomiarówce dowiedzieliśmy się już na hali…Tak naprawdę mięliśmy 1,5 miesiąca, a i tak większość detali trafiła do malowania tydzień przed terminem..
– Jakim terminem? Malarnia potrzebuje tygodnia na malowanie, ale nie wtedy, gdy zarzucicie ich materiałem z trzech projektów.
Kolejne wymówki. Kompletny brak odpowiedzialności za klienta i firmę!
A gdzie montaż, gdzie testy? Już przed świętami byliście tydzień spóźnieni!
Nauczcie się wreszcie planować na tej produkcji, bo przez was stracimy wszystkich klientów! To oni płacą nasze pensje!
To tylko opowieść.
- Jednak jak wielu z nas zna ją z autopsji?
- Jak wielu coś z tym robi i może coś z tym zrobić?
- Jak wielu z Was “broni” swojego systemu jakości, co audyt i wizytę klienta?
- Jak wielu nie potrafi zarządowi udowodnić nierealności ich życzeń, kierownikom błędów organizacji, a pracownikom wykorzystywania słabości firmy i pracy na pół gwizdka?
- Jak wielu wypatruje wsparcia w systemach MRP i walczy z Excelem o każdą informację?
Tym razem żadnych rad i nudnych rozwiązań. Tylko pytania, o których na pewno warto podyskutować.
…i małe podsumowanie:
– planowanie zaczyna się od świadomości własnych zasobów (ludzi i ich zdolności do wytwarzania, maszyn i ich stanu technicznego, zasobów wsparcia technicznego i logistycznego)
– spojrzenia na każde zamówienie z perspektywy nie złotówek, ale wszystkich minut, jakie będzie ono musiało spędzić w rękach naszych operatorów i komorach obróbczych maszyn
– oraz na błędach, niedomówieniach, złej komunikacji, za którą płacimy dopiero na liniach
czyli od uchwycenia kontroli nad całym firmowym chaosem, którego miarą jest Produktywność.
Więcej o produktywności i innych miernikach w następnych wpisach lub podczas dyskusji, do której zachęcam, ponieważ wtedy uczymy się najwięcej.
Bardzo fajny życiowy wpis!!!
Bardzo dziekuję za miłe podsumowanie :).
Jednocześnie jestem bardzo ciekawy Pana i innych czytelników doświadczeń.
Szczególnie tego jak udaje Wam się dowodzić swoich racji, bronić wniosków i wymagać od podwładnych.
Jakie dane są szczególnie cenne?
Brzmi znajomo. Ten który opowiada o poszanowaniu klienta, który płaci nasze pensje, ma zupełną rację, ale chyba nigdy nie widział VSM zakładu i nie wie co to GEMBA 😉
Wlasnie to uwielbiam w Lean-to kompleksowa i w pelni spojna koncepcja.
Pozorne prawdy upadają natychmiast, gdy docieramy do żródła, mierzymy szczegoły i pokazujemy powiazania na duzej mapie, a w ostatnim kroku rozpoczynamy dzialania…jednocześnie juz mierzac, czyli:
– problem,
– idz do gemba, obejrzyj, rozmawiaj,
– zmierz, porownaj pomiary w cyklach,
– zmapuj proces i pokaz na Big Picture
– zaplanuj dzialanie,
– zamknij kolo Deminga,
– …i rozpocznij je na nowo na wyzszym poziomie.
Skrót, jednak niezmiennie jestem pod wrazeniem skutecznosci i spojnosci kroków projektowych w Lean. Niezachowanie ich prawie zawsze prowadzi do katastrofy
…i tym sposobem mamy ciekawy temat na kolejny artykuł 🙂